czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 5

~Harry~
Jestem słaby. Nie daję sobie rady. Poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic,ubrałem dresowe spodnie. Chciałem iść do pokoju,położyć się. Za dużo emocji jak na jeden dzień. Przechodząc obok komody zauważyłem leżące na drewnianej podłodze zdjęcie. Podniosłem je i włożyłem w to co pozostało po ramce.
Położyłem się na łóżko. Chciałem już zasnąć ale tysiące pytań w mojej głowie nie dawało mi spokoju.
Co ja mam teraz zrobić?
Przecież tyle razem przeżyliśmy.
A gdybym mu wybaczył?
Wyjdzie na to że się poddałem. Że wszystko będę mu wybaczał.
Ale gdyby jednak?
Nie! Każda chwila spędzona w jego towarzystwie przypominałaby mi o sytuacji, która sprawiała mi wielki ból.
Nie ma szans nie zasnę. Poszedłem do kuchni. Wyjąłem z szafki środek na uspokojenie. Wysypałem garść tabletek. Kilka wrzuciłem z powrotem do pudełka. Idealnie. Za mało by umrzeć. Za dużo żeby tylko się uspokoić. Znając ich działanie za kilka minut odpłynę. Wróciłem do pokoju i usiadłem na krześle. Po kilku chwilach moje zmartwienia tak jakby hmmm mniej obchodziły a później zniknęły. Raczej nie nie zniknęły ale przestały mnie obchodzić. Poczułem coś przyjemnego. Wszystko było tak cholernie oczojebne. Nie umiałem dłużej wpatrywać się w to samo miejsce. Nie to samo co po prochach, ale tak czy inaczej odlot! Nawet nie wiem kiedy usnąłem. Musiało być dość późno bo obudziłem się dopiero przed południem. Odloty są dobre ale tylko na chwilę. Obudziłem się z potworną pustką, czegoś mi brakowało. Nie umiałem określić czego.
To nie była zwykła pustka. Musiałem zrobić wszystko żeby ją wypełnić. Wiedziałem już jak to zrobię. Szybko zjadłem kanapki i wypiłem z butelki resztki coli. Ubrałem się ciepło. Noc była mroźna i wszystko było zmarznięte. Na wełniany sweterek narzuciłem czarną kurtkę. Ubrałem buty i grubą czerwoną czapkę. Szybkim krokiem udałem się do pobliskiego parku. Przechodząc obok placu zabaw skręciłem w lewo idąc w stronę wiaduktu. Po nim było coś w rodzaju przejścia. Tam zazwyczaj przebywał on. Zauważyłem postać. Byłem już wystarczająco blisko żeby rozpoznać jego twarz. Usłyszałem tłumiony gardłowy śmiech.
-Co Styles? Ty tylko przechodzisz czy leczenie nie pomogło.
Zmarszczyłem brwi
-Czyli stały klient wrócił. Dawno cię tu nie było. Ile wytrzymałeś co??? 5 miesięcy?
-Nie będę z tobą gadał. Mam kasę i to powinno cię interesować.
Chłopak przyjrzał się banknotom, które wyjąłem z kieszeni.
Ja przyjrzałem się jemu. Widać było że sam bierze. Miał może ze 20 lat. Dilował już jakież 3 lata. Widywałem go tu jeszcze zanim zacząłem brać. Ale on tylko rozprowadzał towar. Bo bliznach na twarzy widać było że ma ostrego szefa.
-Forsa jest więc służę pomocą-ukłonił się. Można powiedzieć że ze mnie drwił. Pewnie miał już niezłą fazę bo to nie było specjalnie śmieszne-Co mogę zaproponować jaśniepanie? spytał śmiejąc się
-Dwie działki kokainy- powiedziałem rozbawiony jego stanem i wręczyłem mu plik banknotów.

2 komentarze:

  1. Rozdział świetny tylko czemu Harry musi brać narkotyki , czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Harry bierze bo brakuje mu Louisa

      Usuń